A w Rolnicy - Tak się żyje u nas na wsi praktyczne wykorzystanie najsłodszego z ciężarów. W Polsat Play - official w czwartki o 22:30 Rolnicy - Tak się żyje u nas na wsi. 6,616 likes · 341 talking about this. Oficjalny profil programu "Rolnicy - Tak się żyje u nas na wsi" w Polsat Play Rolnicy - Tak się żyje u nas na wsi (82) - opis, recenzje, zdjęcia, zwiastuny i terminy emisji w TV. Zawód rolnika jest jednym z najbardziej tradycyjnych w Polsce. Trzeba pracować przez 7 dni w tygodniu przez cały rok, wstawać o 4 rano i kłaść się o 23. Seria przedstawia trudy pracy na roli. Rolnicy - Tak 52K views, 260 likes, 35 loves, 9 comments, 19 shares, Facebook Watch Videos from Polsat Play - official: Nie tylko kwiaty kwitną na wsi.. Rolnicy - Tak się żyje u nas na wsi w Polsat Play - rolnicy, Rolnicy. Tak się żyje u nas na wsi., Rolnicy (program), polscy rolnicy. Zobacz film "Rolnicy" - odcinek 117. Piątek, 5 maja (10:02) Rolnicy - tak się żyje u nas na wsi The Voice Kids Rozrywka Utalentowane wokalnie dzieci spróbują zachwycić jurorów i publiczność w programie, który ma wyłonić osobę o największym talencie i najlepszym głosie. 5v885. Gdyby Stanisław Lem kilkadziesiąt lat temu opisał w swojej książce oborę w Ciemnoszyjach, z pewnością traktowalibyśmy ją wyłącznie w kategorii science fiction. Ładny, duży dom, zadbane podwórko, nowoczesna obora na 200 krów - tak wygląda gospodarstwo Reginy i Jana Zawadzkich ze wsi Ciemnoszyje w gminie Grajewo. Gospodarstwo rolników, którzy chcą normalnie funkcjonować, mieć trochę czasu dla siebie, a nie żyć rytmem wyznaczanym przez codzienne pory udoju. Tym bardziej, że - jak tłumaczą - przeszli wszystkie jego etapy. Gospodarstwo prowadzą bowiem od 1987 roku. - Znamy i dój ręczny, i dojarkami konwiowymi, i w hali udojowej - opowiada pani Regina. - I za każdym razem kiedy inwestowaliśmy, wprowadzaliśmy zmiany, widać było, że można odciążyć organizm, że jest łatwiej. Wspomina czas kiedy w 1997 roku wybudowali oborę wolnostanowiskową z halą udojową. Nie musieli się już schylać i robić przysiadów, by podłączyć krowy do udoju, bo mogli to robić na stojąco, myśleli wówczas, że nic lepszego nie da się już wymyślić. Jednak chociaż dojenie w hali udojowej nie było ciężką pracą, to z pewnością należało do uciążliwych, codziennych obowiązków. Kilkanaście lat później okazało się, że mogą wcale nie doić krów, bo wyręczą ich w tym by tego lepiej nie wymyśliłW lipcu 2004 roku Zawadzcy oddali do użytku nową oborę, w której za udój odpowiedzialne są dwa roboty. Wygląda to niesamowicie. Krowa sama podchodzi do robota, który ma ją wydoić. Jest przez niego identyfikowana i wpuszczana na stanowisko. W kolejce ustawia się już następna. Urządzenie najpierw myje wymię, a następnie wiązki laserowe osadzają kubki dojarki na strzykach. Rolnik otrzymuje szczegółowe informacje. Wie ile razy w ciągu dnia każda z krów była dojona. Komputer zapisuje również ilość i skład mleka uzyskiwanego od konkretnych krów. Udój nie jest jedyną czynnością, którą w oborze w Ciemnoszyjach wykonują roboty. Rolnicy zainwestowali także w robota do czyszczenia rusztu. Obora Zawadzkich jest pełna nowości, można powiedzieć naszpikowana bajerami. Temperatura w budynku jest regulowana automatycznie. W budynku nie ma tradycyjnych ścian - w ich miejsce zamontowano automatycznie sterowane rolety i żaluzje reagujące w zależności od warunków pogodowych. Obiekt jest do tego stopnia zmechanizowany i zautomatyzowany, że można sterować nim z dowolnego miejsca. Wszystko może obsłużyć tylko jedna osoba, a praca polega na zadaniu paszy objętościowej wozem paszowym i kontrolowaniu na monitorze komputera procesu udoju i karmienia nie ukrywają, że nowa obora z robotami udojowymi odmieniła ich życie. - Nie muszę zrywać się codziennie o piątej rano, by iść do udoju - mówi gospodarz. - Jest to szczególnie ważne wiosną, kiedy trzeba ruszać w pole. A w tym roku wszystkie prace są mocno opóźnione, trzeba więc się spieszyć, bo obrobić 200 hektarów nie jest łatwo, nawet jeśli się ma dwóch , kiedy nie musi rano doić krów, pan Jan może wcześniej wyjechać w pole. Oczywiście trzeba pójść do obory, by obejrzeć zwierzęta, ale nie zajmuje to aż tyle czasu. Podobnie jest w porze dojenia popołudniowego, czyli o godz. 17. Rolnik nie musi przerywać pracy i zjeżdżać z pola na udój. - To, o której przyjadę do domu nie jest już takie istotne - zauważa. - Mogę pójść do obory później, mogę też obejrzeć swoje stado bez wychodzenia z domu, bo mamy monitoring i widzimy wszystko co się dzieje w oborze. Widzimy jak pracują roboty, jak podłączają krowy do dojenia. Rolnicy twierdzą, że krowy szybko odnalazły się w nowej rzeczywistości. Nie było problemu z przyzwyczajeniem ich do robotów. Teraz jałówki (przed porodem) są wpuszczane do stada mlecznego. Dzięki temu poznają teren, uczą się poruszać po oborze, przyzwyczajają się do bramek. - Zasady są podobne jak w ruchu drogowym - żartuje rolnik. - Krowy w oborze, tak samo jak kierowcy, muszą dostosować się do obowiązujących przepisów. Muszą przekonać się, że jedną bramką mogą wejść, a drugą wyjść. A zwierzęta uczą się bardzo szybko. Nowa obora nie jest jeszcze wypełniona po brzegi - docelowo ma w niej być ok. 200 krów dojnych, a na razie jest 140. Gospodarze systematycznie dokupują jałówki - w maju przyjedzie kolejnych 20, a jesienią ma już być pełna obsada. W klubie pozytywnie zakręconychDla gospodarzy ze wsi Ciemnoszyje liczy się nie tylko praca i wszystko co z nią jest związane. Zwracają uwagę na estetykę obejścia, na to, by mieć miejsce do odpoczynku. Ich podwórko jest utwardzone polbrukiem, pod samym domem znajduje się zadbany trawnik i Kiedy człowiek rano budzi się i wychodzi na zewnątrz, a tam jest ładnie, czysto i estetycznie, wówczas zapomina o ciężkiej pracy - mówi Jan Zawadzki. - Widzi, że coś zrobił, że wszystko się układa. Dzisiaj jest inaczej niż kiedyś. Nowoczesne maszyny pozwalają na to, by zaoszczędzić trochę czasu i zająć się także wizualną stroną gospodarstwa. - To jest dla nas bardzo ważne, bo lubimy ład i porządek - mówi pan Jan. Rolnicy z Ciemnoszyj potrafią pracować, ale potrafią też odpoczywać. Spotykają się z innymi gospodarzami. Mają wielu znajomych i przyjaciół, którzy także mają gospodarstwa na bardzo wysokim poziomie. Utrzymują też kontakty z przedstawicielami firm, z którymi współpracują, np. zajmujących się dystrybucja nawozów, pasz itp. Zawadzki nie ma wątpliwości, że te wspólne spotkania dają im także wiele korzyści zawodowych. Podczas luźnych spotkań rolnicy opowiadają co kto zrobił w swoim gospodarstwie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dzięki takim spotkaniom rośnie popularność robotów udojowych wśród podlaskich producentów mleka. - Wszyscy widzą, że my nie patrzymy już nerwowo na zegarek - tłumaczy Jan Zawadzki. - Przyjeżdżamy o różnych godzinach podczas gdy pozostali muszą się wstrzelić w ściśle określoną porę między udojami. Przedtem i my musieliśmy wyjeżdżać wcześniej, by dopełnić swego obowiązku i o godz. 17 rozpocząć udój. Teraz w naszym gronie już trzy gospodarstwa są na etapie rozruchu robotów. Następne patrzą, obserwują. Bo, jak tłumaczy, wśród rolników jest konkurencja, ale jest ona jak najbardziej zdrowa. Kiedy jedni widzą, że inwestycje poczynione przez innych coś dają, przeprowadzają je w swoim gospodarstwie. Mentalność rolników się rolnicy nie mieli samochodów, trudno było się szybko przemieścić, dlatego spotykali się z innymi rolnikami ze wsi. - Teraz możemy sobie pozwolić, by pojechać dalej, nie tylko do znajomych z woj. podlaskiego - opowiada Jan Zawadzki. - Bo w gronie naszych znajomych są rolnicy z całej Polski. Poznaliśmy ich na różnych ogólnokrajowych konkursach. Nie wszyscy są, tak jak my, producentami mleka. Nasi znajomi prowadzą gospodarstwa nastawione na różne kierunki produkcji. Wspólna jest jedna rzecz, wszystkie gospodarstwa są na wysokim poziomie. Swoje grono nazwali klubem pozytywnie zakręconych. Spotkania klubu odbywają się dosyć często - dwa, trzy razy w roku. Pani Regina szykuje się właśnie do wyjazdu do zaprzyjaźnionych gospodarzy z woj. wielkopolskiego. Będą obecni przedstawiciele całej grupy. Takie spotkania zawsze napędzają do działania. Bo w innych klubowych gospodarstwach jest na co popatrzeć. - Po przyjeździe próbujemy coś robić u siebie - mówi Jan Zawadzki. - Czasem kiedy jest ciężko, kiedy człowiek ma chwile zwątpienia i chce powiedzieć dość, to po takim spotkaniu czuje przypływ energii, zapał, by jeszcze coś zrobić, coś poprawić w gospodarstwie. Chcieli gonić ZachódDziewięć lat temu, kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej gospodarstwo Reginy i Jana Zawadzkich z Ciemnoszyj było już na wysokim poziomie. Gospodarze mieli niemało hektarów, bo największe przemiany w gospodarstwie zaszły jeszcze na długo przed akcesją z UE. W 1997 roku powstała pierwsza wolnostanowiskowa obora. - Myśmy nie czekali, kiedy wejdziemy do Unii, ale się na to przygotowywaliśmy - mówi pan Jan. Polepszenie bytu i warunków pracy w gospodarstwie zaczęło się w latach 90. Oczywiście wówczas podejmowanie decyzji odnośnie inwestowania także nie przychodziło łatwo. Przed integracją Zawadzcy nie mieli wątpliwości czy warto być w UE, nie musieli się zastanawiać jaką decyzję podjąć podczas referendum. Inwestując przez tyle lat w gospodarstwo, mieli na uwadze właśnie to, że idziemy do krajów, które są rozwinięte i na pewno będziemy napotykać jakieś bariery. - Na pewno wszystkie gospodarstwa, które rozwijały się, były za tym żeby wejść do unii - mówi rolnik. - Natomiast te mniejsze, które nie postawiły na rozwój, były przeciwne. Uważa on, że właściciele znacznej części tych gospodarstw, które nie chciały iść do Unii, nie byli wcześniej w gospodarstwach Europy Zachodniej. Nie widzieli jak one funkcjonują. - Myśmy tam jeździli - opowiada. - I widzieliśmy, że jesteśmy jeszcze daleko, daleko z że przed akcesją z UE wśród polskich rolników było wiele obaw, ale i nadziei. Polscy gospodarze bali się najbardziej tego, że Unia nas zaopatrzy we wszystko - w żywność, w mleko, że będziemy dla niej tyko rynkiem zbytu. Byliśmy przecież krajem najbardziej wysuniętym na Wschód. Więksi rolnicy liczyli na to, że będą inaczej traktowani, że będzie więcej pieniędzy na rolnictwo - także w polskim budżecie. Małe gospodarstwa obawiały się natomiast unijnych norm i wymogów. Wiadomo było, że polskie rolnictwo będzie musiało włączyć piąty bieg, by w krótkim czasie dorównać do unijnego poziomu. Zadanie niełatwe - ale znając polskich rolników, którzy byli przyzwyczajeni do tego, by pracować znacznie więcej niż unijni farmerzy - jak najbardziej możliwe do wykonania. - Gospodarstwa polskie i unijne różniły się nie tylko posiadanym sprzętem, były też inne dofinansowania - wspomina Jan Zawadzki. - U nas były wprawdzie tzw. preferencyjne kredyty dla rolników, to ciągle było jeszcze za mało. Byliśmy jednak bardzo zmotywowani, żeby dorównać do rolników europejskich. Już teraz widać, że polska wieś się mocno zmieniła. Nie tylko pod względem usprzętowienia, wyposażenia obór, ale i wyglądu, estetyki. Znalazły się na to pieniądze. Oczywiście najpierw rolnicy inwestowali w gospodarstwa, w obory, w ziemię. Ale dużo pieniędzy z unijnych programów zostało przeznaczonych na utwardzanie placów manewrowych, na poprawę estetyki. Dzięki temu polska wieś na brała unijne stanowiły zachętę do inwestowania. Były czymś zupełnie innym niż niskooprocentowane kredyty. Gospodarz wahał się czy wziąć kredyt, czy nie. W przypadku unijnych dotacji było inaczej. Wprawdzie w pierwszych latach rolnicy bali się korzystać z unijnych programów, nawet Agencja Restrukturyzacji Modernizacji Rolnictwa musiała namawiać rolników, by składali wnioski. W tej chwili unijnych pieniędzy brakuje, cały limit został wykorzystany. - Bo fakt, że inwestujemy 100 tysięcy zł, a 50 tysięcy zł zostaje nam zwrócone, musi robić wrażenie - zauważa Jan Zawadzki. Dlatego najpierw gospodarze źle to odczytywali. Nie wierzyli, że można coś dostać za darmo. Na pewno minusem jest to, że unijne pieniądze można wykorzystać na zakup maszyn, budowę obór, ale nie można za nie kupić ziemi czy jałówek do tych nowych obór, które zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. - To przecież stanowi podstawę, bo co z tego, że rolnik kupi duży ciągnik, jeżeli nie będzie miał ziemi - tłumaczy rolnik z Ciemnoszyj. - Obora także musi pracować na siebie, musi być zapełniona. Zawadzcy nie są typowym przykładem gospodarstwa, które rozwinęło się dzięki integracji z Unią Europejską, dzięki unijnym funduszom. Oni zaczęli inwestować na długo przed wejściem do Unii. Z jednej strony skorzystali, bo nie musieli obawiać się integracji. Z drugiej strony stracili, bo zostali odcięci od unijnych pieniędzy. - Mieliśmy za dużą produkcję mleka - tłumaczy gospodarz. Skorzystali tylko z funduszy na poprawę infrastruktury oraz na agroturystykę. W następnym rozdaniu było już lepiej. Gospodarstwa takiej wielkości jak ich zostały już dopuszczone do tzw. funduszy inwestycyjnych. - Myślę, że polski rolnik tym się różni od unijnego, że jest przyzwyczajony do ciężkiej pracy, do dłuższych godzin pracy - tłumaczy Jan Zawadzki. - Jest też bardziej 70. i 80. wiele polskich gospodarzy nauczyły. Musieli oni myśleć jak obejść przydziały i kupić potrzebną maszynę. I ta zaradność została. Każdy zabiega o to, by wykorzystać jak najwięcej unijnych pieniędzy. Zachodni rolnicy myślą inaczej, za nich ktoś myśli - przyjeżdża doradca, mówi jak ma być. U nas doradztwo jest, ale rolnicy nie są jeszcze do niego przyzwyczajeni. Wolą o takich sprawach decydować sami. Największe gospodarstwa na PodlasiuZ danych Urzędu Statystycznego w Białymstoku wynika, że w woj. podlaskim w 2010 r. (bo wówczas był robiony ostatni spis rolny) mamy 106 gospodarstw o powierzchni większej niż 200 hektarów. Więcej, bo 187 gospodarstw mieści się w przedziale 100 - 200 ha. Natomiast wszystkich gospodarstw w woj. podlaskim było wówczas 104 tys. Widać, że ich liczba systematycznie się zmniejsza (w 2002 r., kiedy był robiony poprzedni spis rolny było ich 120 tys.). Zwiększa się natomiast powierzchnia tych gospodarstw, które pozostają. W ostatnich latach przybyło również maszyn i ciągników rolniczych. Z danych z ostatniego spisu rolnego wynika, że podlascy rolnicy posiadali wówczas 102,3 tys. ciągników (o 17,3 proc. więcej niż w 2002 r.).Czytaj e-wydanie » Gienek Onopiuk ze wsi Plutycze (pow. bielski) jest obecnie jednym z najpopularniejszych rolników w Polsce! Mężczyźnie sławę zapewnił występ w programie "Rolnicy. Podlasie". W produkcji występuje z synem Andrzejem. Kim jest? Jak wyglądała jego przeszłość? Eugeniusz Onopiuk ma 65 lat. Gospodarstwo odziedziczył po dziadku. Tuż po skończeniu podstawówki mężczyzna zaczął mu pomagać -uprawiał ziemię i opiekował się zwierzętami. W 1972 roku wyszedł z wojska. Służył aż pod Ukrainą. Wrócił na rolę, "na chatę gotową" i tak już pozostał. Praca w gospodarstwie stała się całym jego życiem. W codziennych obowiązkach bardzo pomaga mu najstarszy syn Andrzej. Oprócz niego bohater programu "Rolnicy. Podlasie" ma jeszcze dwoje dzieci - syna Jarka i córkę. W jednym z wywiadów przyznał, że lata temu jego druga jego córka zmarła. Mężczyzna samotnie wychowywał pociechy, gdyż jego żona odeszła 20 lat temu do "przyjaciela". Gienek doczekał się wnuków. Gospodarstwo Gienka z "Rolnicy. Podlasie" Genek hoduje 40 sztuk bydła, 5 koni, a także kurki, kaczki, gęsi, indyki. Jego dumą są niebieskie krowy, których ma aż 10. - Sprowadziłem je z Litwy – dwa małe cielaczki – byczka i jałoszkę. I rozchodowałem. Były strasznie drogie. Rosną bardzo duże. Są dobre jeżeli chodzi o mięso i o mleko. Są bardzo dobre! I duże, co widać. Nikt nie ma takich krów w Polce. Do mnie przyjeżdżają i z Zielonej Góry i z Jeleniej Góry i pytają skąd ja je mam - opowiadał Genek w rozmowie z "Gazetą Współczesną". Mężczyzna ma 50 hektarów ziemi. Słynny rolnik co miesiąc dostaje 1000 złotych emerytury. Obecnie na antenie Fokus TV emitowany jest drugi sezon "Rolników". Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj Życie na wsi stało się inspiracją dla powstania wielu piosenek, które podbiły listy przebojów. W tematyce wiejskiej przodują artyści wykonujący disco-polo, ale nie brakuje też takich muzyków jak Grzegorz Ciechowski czy Urszula Sipińska. Zobaczcie największe hity. Przejdź do następnego klipu ------->screen/ na wsi stało się inspiracją dla powstania wielu piosenek, które podbiły listy przebojów. W tematyce wiejskiej przodują artyści wykonujący disco-polo, ale nie brakuje też takich muzyków jak Grzegorz Ciechowski czy Urszula Sipińska. Zobaczcie największe hity. Azyl, twierdza, oaza spokoju, własne miejsce na ziemi - taki powinien być dom. Bezpieczny, przytulny, nasz. Dla znanych osób, które na co dzień wiodą intensywne życie w blasku fleszy, posiadanie własnego domu, z dala od miejskiego gwaru, to jedno z podstawowych marzeń. Zobaczcie, jak za miastem mieszkają gwiazdy!Starsze pokolenie gwiazd, swoje marzenia o domu za miastem realizowało w czasach PRL-u. Emilia Krakowska w latach 70-tych kupiła dom w Kopkach nad Świdrem. Daniel Olbrychski i Jan Nowicki postanowili wybudować swoje domy w rodzinnych stronach. Nowicki w Krzewęcie na Kujawach, nieopodal rodzinnego Kowala. Olbrychski na Podlasiu, w ukochanym Drohiczynie. Pierwszy uwielbia oddawać się w swoim domu pisaniu, drugi jeździe konnej po okolicy. Od lat oazą spokoju Krystyny Jandy jest dom w Milanówku. Twierdzą Maryli Rodowicz zaś legendarna już willa w Konstancinie-Jeziornej, ze studiem muzycznym i złotymi kranami. Z dala od świateł rampy swój azyl znalazł dyrektor Teatru Buffo Janusz Józefowicz, jego żona Natasza Urbańska i córka Kalina. Para uwielbia się zaszywać w swoim 200-letnim dworze Emilinie w Jajkowicach w województwie łódzkim. "Cieszę się, że mamy swoje miejsce na ziemi, z dala od zgiełku metropolii. Tam jestem zupełnie innym człowiekiem, spolegliwym, chętnie zajmuję się gospodarskimi sprawami, zbieram zioła, robię nalewki, a w wolnych chwilach wymyślam kolejne projekty" - przyznaje Józefowicz. Natomiast w województwie kujawsko-pomorskim swoje miejsce mocy znaleźli Piotr Pręgowski i Ewa Kuryło. Od wielu już lat aktorska para najlepiej regeneruje się w swoim domku na odludziu, do którego zaglądają leśne zwierzęta. Swoje marzenie o domu Michał Żebrowski zrealizował w górach. Jego posiadłość, nieopodal Bukowiny Tatrzańskiej, utrzymana jest w stylu góralskim. Aktor mieszka tam z żoną Aleksandrą i trójką synów i prowadzi małe gospodarstwo ekologiczne. Katarzyna Dowbor, gospodyni programu "Nasz nowy dom", długo szukała swojego miejsca na ziemi. Siedem razy zmieniała domy, zanim znalazła ten właściwy. Dziś mieszka w 160-metrowej willi w Konstancinie, która przypomina staropolski dworek. W otoczeniu swoich zwierząt, psów, kotów i koni. Do swojego domu na wsi pod Warszawą często wybywa Monika Mrozowska. Świeże powietrze, przestrzeń i swoboda to idealne warunki do wychowywania czwórki dzieci. Ostatnie pandemiczne lata pokazały, że własny kawałek ziemi poza miastem to prawdziwy skarb. Anna Dereszowska i jej partner Daniel Duniak postanowili wybudować swój dom na Mazurach, w miejscowość Ławki, między Mikołajkami a Rynem. Dziś wiodą tam szczęśliwe życie, wychowując trójkę dzieci - Lenkę, Maksymiliana i malutkiego Aleksandra. Za miasto zawsze uciekali też pisarze. Wiadomo, proces twórczy wymaga ciszy, spokoju i koncentracji. Noblistka Olga Tokarczuk wiele swoich książek napisała w domu na wsi w Kotlinie AKPA Gwiazdy, które mają domy za miastem. Zobaczcie, jak mieszkają! Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Wiosną widzowie Polsat Play będą mogli oglądać premierowe odcinki programów i seriali dokumentalnych bijących rekordy popularności „Chłopaki do wzięcia”, „Łowca pedofilów”, „Drwale i inne opowieści Bieszczadu” czy „Rolnicy- tak się żyje u nas na wsi”. Dodatkowo stacja wyemituje serial dokumentalny skupiający się na codziennym życiu młodych Polaków „Generacja Z”. Wiosenna ramówka Polsat Play startuje 4 kwietnia. NOWOŚĆ: GENERACJA Z Serial dokumentalny pokazujący współczesną młodzież. Bohaterowie pochodzą z różnych środowisk, mają różne zainteresowania i poglądy na życie. Barwni, wrażliwi, pełni pasji, determinacji i marzeń. Są przedstawicielami generacji Z- pierwszego pokolenia, które wyrosło w pełni scyfryzowanym społeczeństwie. Jak spędzają wolny czas, jak się bawią, jak odbierają otaczający ich świat? Fascynujący świat młodych ludzi, dla których nie ma rzeczy niemożliwych, którzy mają odwagę, aby głośno mówić co czują, aby sięgać po swoje marzenia. Premiera: piątek KONTYNUACJE: Chłopaki do wzięcia Młodzi mieszkańcy miast, miasteczek i wiosek mają poważny problem – brak dziewczyn, z którymi można się spotykać i ostatecznie założyć rodziny. Obserwujemy ich codzienne zmagania oraz wzloty i upadki w ich jakże skomplikowanym życiu uczuciowym. Premiera: niedziela 21:00 (dwa odcinki) Polacy za granicą W programie poznamy losy wielu naszych rodaków, którzy postanowili szukać szczęścia w rożnych częściach globu. Poznamy ich pasje, ulubione miejsca, jedzenie oraz dowiemy się co robić i czego nie robić jeśli jesteś Polakiem za Granicą. W tym sezonie odwiedzimy Polaków na stałe mieszkających w Ekwadorze, w Hadze, na Panamie czy w Honolulu na Hawajach. Premiera: sobota 22:00 Drwale i inne opowieści Bieszczadu Twarde życie na peryferiach cywilizacji niesie ze sobą wiele niespodzianek i wyzwań. Kim są ludzie, którzy zrezygnowali z luksusów miejskiego życia? Czego szukają w dziczy i z czym zmagają się na co dzień? Premiera: niedziela 22:00 Łowca pedofilów Bezkompromisowi łowcy pedofilów przemierzają Polskę tropiąc przestępców seksualnych i organizują wspólnie z policją zasadzki. Emocjonujący program, który jest odpowiedzą na bolesny i bardzo aktualny problem społeczny. Premiera: niedziela 22:30 Kloszard story Dzięki programowi możemy poznać prawdziwe życie ludzi, którzy żyją wśród nas, a z reguły są dla nas zupełnie niewidoczni, oraz ich codzienne problemy, które większości nas nie dotyczą. Premiera: piątek 22:30 Górale Niezwykły świat współczesnych polskich górali. Z gór czerpią odwagę, siłę, zręczność oraz zamiłowanie do wolności. Wiedzą, że nic nie muszą, nigdzie się nie spieszą – akceptują, co daje im los, żyją w symbiozie z naturą, górami oraz porami roku. Premiera: czwartek 22:00 Budowlańcy W programie pojawiają się zarówno profesjonalne jak i mniej profesjonalne ekipy budowlane. Serial pokazuje pracę przy wznoszeniu i remontowaniu budynków… bez cenzury. Dzięki niemu dowiemy się z jak budowlańcy dbają o jakość? Których klientów szanują, a o których wyrażają się w niewybredny sposób? Kto i ile płaci za wykonane prace? Oraz ile naprawdę zarabiają budowlańcy? Premiera: sobota 21:30 Rolnicy – tak się żyje u nas na wsi Zawód, którego godziny pracy dyktuje przyroda. Rolnik nie może po prostu wziąć wolnego, a w gospodarstwie zawsze jest coś do zrobienia. Seria pokazuje jak wygląda praca w jednym z najtrudniejszych zawodów świata. Premiera: czwartek 22:30 (2 odcinki) Więzienie Serial opisuje życie za murami zakładu karnego. Współegzystują tam dwie bardzo różne od siebie grupy- skazani i służba więzienna. Jak wygląda życie za kratami? Czy da się tam żyć? Kamera pokaże wszystkie zakamarki zakładu karnego- od celi, po kuchnię, szpital, spacerniak, świetlice terapeutyczne, gabinety psychologów. Będziemy śledzić losy więźniów i ciężką pracę służby więziennej, jaką muszą włożyć w ich resocjalizację. Premiera: środa 22:00 Kołowrotek Program stworzony nie tylko dla pasjonatów wędkarstwa i dzikiej przyrody. Zostaniemy wprowadzeni w arkana rzemiosła przez doświadczonego wędkarza i doktora ichtiologii Adama Tańskiego, który podzieli się swoją wiedzą tajemną na temat ryb i ich naturalnego środowiska. Premiera: niedziela 9:00 Polski lombard Walusia To największy w Polsce lombard, w którym można sprzedać lub zastawić wszystko. Tym biznesem zarządza rodzina Walczaków z Siemianowic Śląskich: Ewa- matka Walusia, Patryk- syn Walusia, Stella- żona Walusia oraz Waluś, czyli Grzegorz Walczak. Waluś w tej branży działa już od 15 lat i wie o niej wszystko. Czy klienci lombardu zaskoczą go swoimi ofertami? Premiera: poniedziałek 22:30 Nie mów do mnie śmieciarzu Perypetie pracowników służb oczyszczania miasta z różnych stron Polski, którzy od świtu zmagają się z tonami naszych odpadów. Nie lubią być nazywani śmieciarzami ponieważ to nie oni śmiecą. Czyściciele, bo to prawidłowa nazwa ich zawodu, nie traktują swojego zajęcia jedynie jako obowiązku. Zaskakują nie tylko podejściem do czystości, ale i spojrzeniem na wiele aspektów życia. Premiera: piątek 21:00

rolnicy tak się żyje u nas na wsi obsada